Kierunek Mediolan

Mediolan i koniec lotniczych rozkminek

12h ciurkiem z hitami

El Calafate. Taka mała linia i gubi taki mały bagaż.

Chile wita nas mile! Młyn przed Torres del Paine.

Poranek z deszczem nam w oczy, Chile nas zauroczy. Camping Pehoe Lake- Torres del Paine

Nocleg na kampingu Lago Grey (płatny).

Przejście na campamento Italiano (bezpłatny).

Nocleg na kampingu Cuernos (płatny).

Parque Nacional Torres del Paine. Nocleg na kampingu Torres (bezpłatny)

Końcóweczki kawałeczka. Kropka nad W i wracamy do Puerto Natales.

Przejazd z Puerto Natales do El Chalten przez El Calafate. Czyli przygody na granicy.

W poszukiwaniu Cerro Torre. Nocleg na bezpłatnym kempingu Poincenot. Zimnica.

Fitz Roy jest milszy i bardziej koleżeński. Ostatnia noc w El Chalten.

Nasz wielki przejazd na dużo godzin ze śródnoclegiem w Perito Moreno.

Koniec długiego przejazdu. Bariloche po zmroku. Argentyna wychodzi nam bokiem.

Przybywamy na Chiloe island. Święty spokój! (Przynajmniej na chwile)

Miasteczko miasteczku nierówne. A curanto to nie gulasz....

W końcu deszcz! Lenie w Castro czmychają do Ancudu.

Pucon złowrogi.

Oczywiście, że jeździmy na koniach.

Plażowanie w Puconie i Osorno w którym nie ma NIC,

Lodowisko w Bariloche. Czekamy na samolo.

Po ulewach i burzach, słoneczne Buenos.

Boca nas zauracza!

Chyba się zakochujemy,

No i smutno!