Grant okazał się być sympatycznym,bardzo gadatliwym Brytolem (czy też pom'em, jak to się ich tu nazywa). Od 12 lat mieszka w OZ, a historia jego życia pewnie mogłaby posłużyć za scenariusz do filmu sensacyjno- przygodowego. Powiemy tylko, że teraz lata helikopterem nad apostołami, by odpocząć i uciec od miasta i jego zgiełku. By się zrelaksować. Posiada bardzo rzadki motor marki triumph, jadąc nim ponad 200km/h został przyuważony przez patrol no i właśnie wczorajszego wieczora wygasło na rok jego prawo jazdy.. Ale zanim to nastąpiło, pojechaliśmy na przejażdżkę repliką jaguara z 1937 roku. 20- letnim samochodem jego ojca, którego ściągnięcie do Australii zajęło mu dwa lata. Robi wrażenie. Później wsiedliśmy do drugiej niesamowitej gabloty i udaliśmy się na oglądanie zachodu słońca w tłumie gapiów i z towarzyszącym komentarzem, którym to Grant raczy turystów na pokładzie swojego helikopterka:) Spokojny wieczór, w wyjątkowo spokojnym miasteczku (stan obecny 16 mieszkańców:)
Dnia następnego wysypiamy się do woli, zawoże Grant'a do pracy:) Leje..ciężko w to uwierzyć, ale po porzednim pięknym dniu, leje i leje i nie przestaje. Siedzimy w domku i miło spędzamy czas. Dopiero około 16 wyruszamy zobaczyć pobliski Port ….. , gdzie robimy małe zakupy, ale ciągle leje, więc odpuszczamy dalszą eksplorację. Zatrzymujemy się przy apostołach, robimy krótki spacer w iście jesienno nieatrakcyjnej temperaturze i uciekamy szczęśliwi, że czeka na nas ananas;)Dom na nas czeka!