Heidi wywiozła nas na wylotówkę i zaraz powoziliśmy się z młodzianem do następnej miejscowości. Ulokowani w odpowiednim miejscu oczekiwaliśmy na podwózkę do naszej docelowej lokalizacji, czyli Arthur's Pass. Po chwili jechaliśmy z małżeństwem z Izraela, które od 5 lat mieszka w Chinach i robi tam biznesy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, polanczowaliśmy razem a Stefek zupełnie przypadkiem, opowiadając o zapomnianych,zostawionych przez nas płytach w Christchurch, kończąc swoją wypowiedź stwierdzeniem- najważniejsze, to nie zapomnieć paszportu- uprzytomnił im, że 7h jazdy wstecz zostawili swoje paszporty w depozycie...
A my tymczasem udaliśmy się do DOC-u, by upewnić się co do pogody, będącej ostatnimi czasy wyjątkowo dla nas łaskawą.
Tradycyjnie ostrzeżenia o deszczu, ale co gorsze, właściwie wszystkie szlaki wymagają przekraczania rzek. Polecili nam jedną przyjemną trasę, bez rzek po drodze , kończący się maleńką chatką.
Szlak o nazwie Bealey Spur Hut, przy czym chatka w rzeczywistości opisana jest na drzwiach jako Bealey Top Hut.
Do szlaku trzeba dojechać ok. 12km, w kierunku Christchurch. Pierwsze 10 minut, to wspinanie się po asfalcie, ponieważ jest to droga dojazdowa do pobliskich domków, rozlokowanych na wzgórzu. Za to potem zaczyna się łagodny szlak przez las.
Przyjemnie, bez większych podejść, trochę emerycko, ale na coś takiego mieliśmy akurat ochotę. Puchatka nosi miano historycznej i pochodzi z 1920 roku. Cóż....jest to po prostu blacha falista uformowana na kształt chatki, brak okien. Ohydztwo. Za to posiada kominek.
Gdy weszliśmy do środka, panował okropny zaduch i smrodek, za to w nocy robiło się w niej zimno. W trakcie przygotowywania kolacji, okazało się, że chatkę zamieszkuje mysz. Nie mieliśmy serca pozbawiać jej życia, czego ona nie doceniła i zamiast pójść sobie na czas naszego pobytu, to nam małpa przegryzła worek z owsianką. W 5 miejscach!!! Szara niewdzięczność.
Gdy się ściemniło, chatka została otoczona przez oposy. Tak po prostu siedziały sobie w krzakach i nawet nie były szczególnie speszone gdy je zauważyliśmy. Zamknęliśmy się w chatce, odpalili kominek i jeszcze chwilę posiedzieli. Nikogo poza nami i myszą tej nocy w chatce nie było.
Praktyczne:
-przechowanie bagażu w DOC visitors center kosztuje $1