Geoblog.pl    majtrip    Podróże    303 stopy i 4 nogi    Znów nam się upiekło. Przejeżdżamy do plotkarskiej wsi. Queentstown witaj ponownie.
Zwiń mapę
2010
09
sty

Znów nam się upiekło. Przejeżdżamy do plotkarskiej wsi. Queentstown witaj ponownie.

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Queenstown
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21834 km
 
Kolejny dzień, na który przewidziano heavy rains. Czy oni mają coś innego do powiedzenia? Więc skoro tak, to zwijamy się z pola namiotowego wczesnym rankiem,z obawy, że zaraz lunie. Idziemy ścieżką prowadzącą do drogi i od razu łapiemy vana z parą... Niemców. Ot i proszę. Birgit i Karl-Heinze . Zabierają nas do Te Anu sami nie zdecydowani gdzie jechać -pogoda weryfikuje plany wszystkich. W miasteczku robimy zakupy i jedziemy z naszymi znajomymi do Queenstown,. Jazdę mieliśmy nad wyraz komfortową, bo w pozycji horyzontalnej. Wspaniale było leżec sobiena tyłach wana, czasami trochę drzemać. Good as gold jak to mawiają sympatyczni Kiwi. Noc spędzamy na znanym nam już campingu za miastem. Na wieczór znowu zaczyna padać. Posileni gościnnym piwem i noodlami udajemy się na spoczynek między owczymi bobkami. Koniec oficjalnego raportu na ten dzień. Aha, piwo drogie (blisko 5 zyla za małe takie 330ml, no to kto to widział), więc pijemy tylko jak nas częstują, bo przecież nigdy nie odmawiamy.

Dnia następnego, przedpołudniem zawitaliśmy do znanej nam już metropolii. Właśnie zaczynało padać. A może przed chwilą właśnie skończyło....by znowu zacząć. Kto to wie. Cały dzień przesiedzieliśmy w punkcie internetowym gossip village, sprytnie usadowiwszy się z laptopem, wydając na internet niewiele, za to w tym czasie mogliśmy podgonić zaległe wpisy dla Was. Więc chrupiąc orzeszki, ciastka typu pieguski i zapijając to mlekiem w proszku spędziliśmy cudowny dzień w mieście, w którym nigdy nie można się nudzić(np. Bungy jumping 175$) - jak niesie wieść gminna. Aha, jeszcze pranie zrobiliśmy, bo nasze ciuchy zaczęły pokrywać się grzybami z charakterystycznym zapachem piwniczno-ziemniaczanym ( takie czipsy). Jak wyleźliśmy, gdy przestało padać- czyli jakieś 7 godzin od momentu wejście do kafejki internetowej- poszliśmy na przystań by powieczerzyć trochę, usłyszeliśmy- Dzień dobry. Chwilę wcześniej Stefan zhandlował frytki z $4 na $3, tym razem bez fisha. Więc czekając na frytki , ucięliśmy sobie pogawędkę z Karolem, który skondensował swoją podróż po NZ do 10 dni. Nie doczytał, że małym druczkiem było napisane, „może padać”. Karol zaprosił nas na piwo, więc sobie miło pogawędziliśmy, pierwszy raz w nowozelandzkim pubie. Niedługo jednak, bo musieliśmy zbierać się na noc do Romana.

Namiary na niego dostaliśmy od parki, która doczepiła się do naszego punktu na spanie, nie mogąc znaleźć nic wolnego. Bycie miłym czasem popłaca. What goes around comes aruund to cudowna dewiza. Nasz pierwszego kanapowy na wyspie południowej to Czech, przywitał nas z talerzem knedlików, co je sam osobiście ulepił ( Nie poczęstował :) ) Dostał nam się wielki materac, w przeszklonej werandzie, będącej rodzajem świetlicy, gdzie grupa Czechów siedziała i rżała z rosyjskiej komedii. Idziemy spać, wdzięczni,że Roman nas przyjął i nie musimy spać po krzakach w parku miejskim- chociaż całkiem niezłe miejsce już tam wyhaczyliśmy dla nas.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
sawanna
sawanna - 2010-01-18 14:28
To ostatnie tutaj zdjęcie jest fascynujące, ale żeby aż 9 dolarów, to przesada. Miśka
 
tata
tata - 2010-01-18 14:35
Sebastian, ponawiam życzenia wszystkiego najlepszego, bo nie wiem czy czytałeś e-maila. Jak nie, to postaraj się przeczytać.
 
 
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 344 wpisy344 925 komentarzy925 2909 zdjęć2909 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
23.08.2018 - 23.08.2018
 
 
03.09.2013 - 19.09.2013