Wstajemy? Nie wstajemy. Leje. Czas mija. Właściwie nie da się wyjść z namiotu. Więc nie wychodzimy. Około południa uspokaja się. Większość parkingu spowijają kałuże i nasiąknięta wodą trawa. Nasz cokół ocalał.
Stajemy na dojazdowej. Ruch mizerny. Siąpi. Dokładnie w momencie, gdy składam mapę, bo zdecydowaliśmy, że odpuszczamy, zatrzymuje się bardzo sympatyczna para i za pół godzinki stoimy w centrum.( patrz zdjęcie:)
Jest ponuro i okropnie. Nic wokoło nie widać. Tylko pensjonaty. Tęsknimy za wyspą północną. Jakoś tak. Idziemy do biura DOC'u. Department of Conservation to instytucja rządowa zajmująca się utrzymaniem szlaków i ogólnym nadzorem. Jeśli jednak nie masz do wydania sporo, a tylko chcesz kilka praktycznych informacji, lepiej żebyś trafił na kogoś sensownego bo dowiesz się PC (czyli pece, czyli nic:) Za trzecim podejściem udaje mi się i mamy trasę ustaloną. Leziemy w okolice Campingu, gdzie oficjalnie nie ma już wolnych miejsc, ale cóż to dla fachowców:)
Pożyczamy wielkiego gara od Australijki , kupujemy wiejskie jaja i ziemniaki i mamy pyszną kolację.