Jesteśmy cali i zdrowi. Dziś od rana pada, a my próbujemy się wyzbyć resztek dżet lagi...bo wczoraj nas pokonało...
i dziś było ciężko, ciągle nie bardzo możemy dojść do siebie...więc na razie nie ma mowy o pełnych wpisach...
nie wiele brakowało byśmy zaliczyli naszą pierwszą noc na dziko. Na szczęście powróciliśmy ostatni raz sprawdzić czy Andrew wrocil i ku naszej ogromnej radości kładziemy się właśnie do łóżeczka. Jest ciepło i sucho, choć na zewnątrz tylko ciepło...
Do jutra...