Po porannej nerwówce związanej z opuszczaniem wyspy, z prawdziwą przyjemnością zasiadamy w Kuala Besut na śniadanie. Następnie zakupujemy kokos i mogę pierwszy raz w życiu spróbować kokosowego mleka, które oczywiście mlekiem nie jest i smak na dziwny, ale skutecznie gasi pragnienie i jest bardzo sycące.
Czekamy na autobus do Kota Bharu, bezskutecznie jednak. Próbujemy łapać stopa, też nam wiatr w oczy. W końcu zatrzymuje się taksówkarz i chociaż początkowo proponuje cenę z księżyca, po zaproponowaniu mu opłaty jak za autobus, zabiera nas ze sobą. Dziwny ten taksówkarz, bo nie tylko zabrał nas za uczciwą lokalną cenę, ale jeszcze chciał nas potem dowieźć do kolejnej miejscowości, w cenie jak za miejski autobus. Już z tego ostatniego zrezygnowaliśmy, ponieważ stanie na światłach i w korkach, w taksówce z klimatyzacją w postaci otwartych okien, byłoby fizycznie nie do wytrzymania. Miejskim autobusem dojeżdżamy do Wakaf Baharu, gdzie o 14:30 mamy mieć pociąg do Gua Musang.
Spędzamy sobie fantastycznie czas pod gruszą, czyli w maleńkiej jadłodajni z ogródkiem, przywodzącej na myśl polskie, wiejskie klimaty. Siedzi nam się tam cudownie, zjadamy jedną z lepszych zup w naszym życiu. Wielbiciele zup wszelakich padli by tam ze szczęścia. Różne mięska, kiełki, wymieszane makarony, jajo, orzeszki, zioła, papryczki. Ach jakąż mieliśmy ucztę! Knajpkę prowadziła mama z córą. Mama uśmiechnięta i serdeczna, przygotowała nam po misce od serca (Stefkowi nawet dwie miski). Jeśli ktoś się kiedyś zapuści w te tereny, po prostu MUSI zjeść tam zupę- tyły dworca kolejowego. A wiedzieć musicie, że zjeść dobrą zupę, wcale nie jest tak łatwo. Z reguły oferowane w karcie zupy, dopiero są na zamówienie gotowane w woku. Dlatego jeśli widzi się niewielkie stanowisko z jednym tylko garem, a w nim bulgoczącą zupę, można się na nią decydować w ciemno.
Na czas przyjechał nasz pociąg i pomknęliśmy w głąb lasów i kniei, a podróż umilał nam film o -jak mniemamy- malezyjskim janosiku, tarzanie i robinie hudzie w jednym. Fragmenty zostały nagrane na telefon komórkowy i wszystkim chętnym zostaną zaprezentowane. Bardzo wartościowe doświadczenie, które dowiodło, że to nie bracia Wachowscy byli pomysłodawcami walecznych podskoków oraz uskoków pojawiających się w ich filmach. Co oni tam wiedzą.
W Gua Musang przywitała nas ulewa iście monsunowa. Przesiedzieliśmy chwilę na dworcu przy kawce, ale w końcu zwarliśmy szeregi by znaleźć jakiś nocleg. Chcąc nie chcąc musieliśmy się zdecydować na hinduski hotel, który kolejny raz dowiódł, że ten naród nie powinien zajmować się dostarczaniem baz noclegowych. Wystrzegajcie się takich hoteli jak ognia! I tutaj Chińczycy górą.
Praktyczne:
-Autobus do Wakaf Baharu z Kota Bharu kosztuje 1,40 RM od osoby
-Pociąg ekonomi do Gua Mesang kosztuje 7,20 RM od osoby, odjeżdża o 14:27 (14:05 startuje z Tumpat)