Dnia następnego wymęczony przez nas Rio wykpił się z wędrówki po kratonie – mieszaninie wąskich uliczek – tradycyjnym, starym miasteczku wewnątrz miasta. Główną atrakcją jest pałac Sułtana, którego nam po prostu nie chciało się zwiedzać. Dla odmiany spróbowaliśmy się oddalić od tego zgiełku naganiaczy i turystycznych autobusów i zagłębić się w plątaninę na własną rękę. Okaliło się, i to jak! Szliśmy tak sobie, walcząc z natarczywym ciężarem wilgotnego powietrza, rozglądając się tu i ówdzie;) W jednej z bocznych uliczek uwagę naszą przykuły dziwne rzeźby na ścianie domu. Zajrzeliśmy do środka, a na ścianach wisiały dość nietypowe plecaki. Były one wykonane z recyklingowego plastiku – opakowań po żarciu dla kotów. W środku miały pokrowce na laptopa. Oniemieliśmy. Po chwili pojawił się właściciel. Był artystą tworzącym sztukę jedynie z materiałów, które sam znajduję. Do tego strasznie utalentowanym – w naszym skromnym zdaniem. Oniemieliśmy po tym jak pokazał nam swoje zbiory i ostatnią pracę, którą wykonuje swoją nowatorską techniką na jakiś konkurs. Napiszę tylko, że używał lutownicy, a rycina robiła duże wrażenie. Na koniec podarował nam swoją wizytówkę (oczywiście na papierze recyklingowym)
i zakupiliśmy u niego przypinki, które sam zrobił. Generalnie widać było, że rodzina nie jest zamożna, ale czuć było niesamowity spokój i radość życia. Strasznie nam się to podobało. Żal nam się jakoś zrobiło, że koleś ma tak niesamowite pomysły i niezbyt wiele możliwości zaistnienia. Trzymamy za niego kciuki.
Później trafiliśmy jeszcze do miejsca, gdzie ręcznie produkuje się skórzane kukiełki. Zobaczyliśmy jaka to mozolna i czasochłonna robota. Kukiełki są...doczytać albo znaleźć odnosnik na wiki.!!!
Spotkaliśmy też na naszej drodze „ Water Palace Cafe”, jak się dowiedzieliśmy kafejka wymieniana jest w Lonely Planet, z czego właściciel był dumny. Aktualnie kafejka znalazła się w mało ciekawej sytuacji po tym, jak 3miesiące temu władze miasta zrównały z ziemią nieopodal położony ptasi targ i pozostawiły kupę gruzu ( uroczy widok), która wkrótce zamienią na kolejne centrum handlowe.
Niech żyją skorumpowani i przekupni urzędnicy, a ich dzieci niech idą w ich ślady (pozdrawiamy władze miasta Bytom i ich wybitny projekt na rynku).
Wracając do tematu, zaczęło lać. Właściwie ciężko mi przypomnieć sobie dzień bez deszczu. Schowaliśmy się więc w wyżej wymienionej kafejce i zamówili kawę (tragiczna lura z mlekiem w proszku ) i sałatkę owocową (rozmiarów azjatyckiego obuwia). Jak prawie wszystkie miejsca umieszczone w LP, schodzą one na psy, a właścicielom już nie specjalnie zależy. Aczkolwiek pan był miły i pomocny, jego kulinaria nie koniecznie. Naszej rekomendacji nie dostają.
Wieczorem miał dołączyć Rio i chcieliśmy udać się na występ kukiełkowy (dowiedzieliśmy się, że za jedyne dwa dolary można zobaczyć spektakl z muzyką na żywo) Ale Rio nie przyjechał, a my zdecydowaliśmy się odłożyć go na jutro, co nie okazało się zbyt dobrą decyzją. Wróciliśmy do naszego akademika i poszliśmy na kolację z naszym gospodarzem. Jak to wspaniale, gdy ktoś wszystko wytłumaczy i przetłumaczy. Tyle na ten dzień:)
praktyczne:
-teatr kukiełkowy odbywa się podobno codziennie o 20 w teatrze..nazwę mamy, ale nie podamy ( gdzieś w notesie mamy:) przy końcu ulicy Malioboro- nie opodal poczty i pomnika
- pralnia w miasteczku studenckim to koszt 3000 INR za kilogram- odbiera się pranie wysuszone i wyprasowane