Geoblog.pl    majtrip    Podróże    303 stopy i 4 nogi    Z ziemi Kiwiej do (k)Oziej
Zwiń mapę
2010
24
lut

Z ziemi Kiwiej do (k)Oziej

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Auckland
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23616 km
 
Strasznie dużo wysiłku kosztowało nas dostanie się do Auckland. Musieliśmy wytargać plecaki z pokoju i wpakować je do samochodu. Następnie Jean Louis, który stwierdził, że nas zawiezie, bo musi korek od baku w salonie Hondy zakupić (By przejść tzw. warrant of fitness czyli przegląd, który tutaj odbywa się co 6 miesięcy.)
Janek popylał jak typowy facet, wyprzedzał, hamował i w ogóle, ale wdzięczni byliśmy bardzo za podwózkę i już o 13 byliśmy w Auckland. Pobłąkaliśmy się trochę po centrum i udaliśmy się pociągiem do Emmy i Kelvina. Nic nam się nie chciało.

Następny dzień minął spokojnie, pakowanie itp. Choć mogliśmy się wybrać i gdzieś połazić, nie mieliśmy ochoty. Wystarczało nam, że z balkonu widać było skytower. I tak doczekaliśmy do wieczora, pisząc na CS, podjadając i się obijając (nawzajem).
Emma podrzuciła nas na lotnisko swoim 30 letnim MINI 1000, co za przeżycie jechać samochodem, który ma tyle lat co ty. i ty i ty i jeszcze ty:) Mknęliśmy 100km/h, co w tak wiekowym samochodzie było nie lada przeżyciem. Nie wszyscy pewnie wiedzą, że do samochodów zwraca się w krajach anglojęzycznych per „She”, np. She runs well...ja ciągle miałem skojarzenia z klaczą:)

Później musieliśmy zagospodarować jakoś następne 8h do odlotu. Obserwowanie ludzi oczekujących w hali przylotów może być nie lada ekscytujące. Dopasowywanie: na kogo czeka rodzina z balonikiem „welcome” , a na kogo gang maoryskich karków. Fascynujące.
Zjedliśmy nasze zapasy- Stefan pożarł 250gramów baby fish- czyli są to marshmalow w kształcie rybki w polewie czekoladowej. Do tego pożarł czekoladę i bułki i go zmuliło. A jeszcze w samolocie dostaliśmy śniadanie obfite, a czekając na odprawę musieliśmy zjeść wszystko, co nam zostało, bo do Australii nie można wwozić wielu rzeczy. A przede wszystkim organicznych, orzechów i miodu to już wcale, a to wcale. Stefek se jeszcze schomikował orzeszków włoskich, co je tłukliśmy u Ruth i Johna na farmie. I trzeba było wsunąć jeszcze te orzechy. Nic by się nie ukryło przed czujnym nosem bigla śledczego. Mieliśmy też pomysł wsunąć je komuś do kieszeni. Po 1,5 h zmagań wydostaliśmy się z lotniska na ziemię australijską. CDN...

Zakończyliśmy „stage 2”- Nowa Zelandia. Czas na refleksje, podsumowania itp. Nie będzie ich. Nowa Zelandia jest niesamowita.
Z jednej strony wydaje się, że dopiero co tu przyjechaliśmy, z drugiej tak dużo się przez te 87 dni wydarzyło, że co najmniej pół roku minęło .

Gdy ktoś się do nas nie odzywa przez miesiąc, dla nas to jak rok. Będąc uwikłanym w codzienność, czas płynie zupełnie inaczej. Już my sobie popamiętamy tych, co się nie odzywają! (Młot Ty małpo).

Czujemy zmęczenie materiału, nawet dzień odpoczynku to nie bardzo pomaga. To taki rodzaj zmęczenia, wydaje nam się, wynikający głównie z faktu ciągłego przemieszczania się. I nawet, gdy gdzieś czujemy się naprawdę zrelaksowani, to i tak nie pomaga. Trzeba czasem się zmusić, by się ruszyć, czasem się dodatkowo zmotywować. Przypomnieć sobie, gdzie jesteśmy, że czas nam jednak ucieka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
Chuda
Chuda - 2010-03-07 10:22
Brać się za siebie i podróżować i zwiedzać z podwójną prędkością... szybciej wrócicie ;)))
 
sawanna
sawanna - 2010-03-07 10:31
Na lotnisku to jest trochę jak w niebie. Pewnie też tam będą tak na nas czekać choć niektóre tabliczki mogą brzmieć mało entuzjastycznie. Czekamy na zdjęcia kangurów!
 
Netek
Netek - 2010-03-07 15:05
Ale te kafle są niesamowite!! i nie skangurków, a Aborygenów poproszę ;)
 
majtrip
majtrip - 2010-03-08 01:25
Póki co to z podwójną prędkością leje:( Podoba się mi myśl o tabliczkach. Kafelki były na prawdę super. Obiecujemy zdjęcia Aborygenów na kangurach, albo na odwrót:)
 
Matka Pasąca
Matka Pasąca - 2010-03-17 11:26
Winna się poczułam. I ja, i jeszcze ja. Odzywam się, wprawdzie nie co miesiąc, ale jednak. Dziś odbyłam swoją pierwszą wyprawę, prawie jak do NZ. Porzuciłam otóż swojego Królika - zdjęcia w mailu, albo na mojej nk - z ojcem i poooojechałam do lekarza. Królik z głodu i żalu nie skonał, wręcz przeciwnie, nie miał nic naprzeciwko. Zdjęcia cudne, cudne. Notki niezłe, jakość stylistyczna... ale czy ja już tego nie pisałam? Postanowiłam, że jak dorobimy się drugiego potomka /potomaka/ to też jedziemy w świat.

Merry, kiecka śliczna, ale czemu Ty pozwalasz Stefkowi robić z siebie metroseksualistę pod tą lokówką?! I na którymś ze zdjęć widziałam BRZUCH Pana Marudy, bożesztymój, toż to najpilniej strzeżona licealna tajemnica była! Rozczuliłam się.
 
 
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 344 wpisy344 925 komentarzy925 2909 zdjęć2909 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
23.08.2018 - 23.08.2018
 
 
03.09.2013 - 19.09.2013