Po kilku minutach oczekiwanie na transport, który nas wywiezie z Levin, siedzimy w samochodzie.
Mili Vanili państwo, poczęstowali Colą( light:) i wskazali na pilota do regulacji klimy tylnej kanapy w ich furgonetce. Pilot był po japońsku.
Szybciorem zbliżamy się do Wellington, ale wysiadamy w Manie Marinie ( pozdrowienia dla Kamili).
Zaczynamy szukać łódki, która by nas przepłynęła na wyspę południową. Oczywiście " na stopa" ją bieremy;) Wstępny rekonesans: środek tygodnia to nie najlepszy czas, no i dużo zależy od pogody. Jeden pan oferuje nam podpłynkę, ale dopiero w niedzielę. Bierzemy numer telefonu. Decydujemy się wrócić w góry na 3 dni. Odwiedzamy supermarket, robimy zapasy i rozbijamy się na dziko nad zatoką przy camperwanie. Rano ruszymy stopem do Masterton (Mastodon) .