po kilku minutach jedziemy z pol francuzem pol hiszpanem...cwierc marokanczykiem pol krwi ( to zart w kierunku ciezarnych ;) no i 18 jestesmy na stacji w Almunecar...no i nie mamy szczeszcia..probujemy nawet machac na przejezdzajace...z tabliczka..i dopiero zdesperowani troche o 21ej stajemy razem i zatrzymuja sie marokanczycy starym mercedesem...boje sie o nas ale wsiadamy...prosimy zeby nas wysadzili na stacji.
-Jestesmy przed Malaga, ale stacja nie jest zbyt przyjazna , wiec ruszmay w poszukiwaniu jakiegos biwaku. Po wedrowce wsrod jakis szklarni trafiamy do magazynu owocow...gdzie po rozmowie ( to zbyt wielkie slowo) ze strozem zaprowadza on nas na tyly magazynu i wyjasnia do ktorej godziny bedziemy mieli spokoj.