Spimy smacznie i rano ustawiamy sie na stacji. Myjac sie zostawiam moje okulary..( 6 lat ze mna i 3 sekundy wystarczyly)wiec humor nie dopisuje, no i nie potrafimy sie dobudzic. Jako ze chyba nie wygladamy zbyt zachecajaco dopiero po 4 h... lapiemy szkota- douglasa, ktory zajmuje sie przeprowadzkami( i nie wyglada od nas wiele lepiej:)
- pozniej odwiedzamy Oszoloma ( ktory inaczej sie nazywa w Hiszpani) w Marbelli i stajemy na stacji, a po pol h na rondzie..i jest ciezko i goraco..dziewczyny ( polangielki) szalone wywoza nas do nastepnej stacji...tam wszyscy sa angolami, ktorzy maja hawiry nieopodal,wiec nikt nas nie chce zabrac..wiec siadamy i lkamy przez nastepne pol godziny ( ha, ha!)
-znow zalamani stacja stajemy przy drodze wlotowej i po ok pol h jedziemy z dziewczyna ktora jest smieszna i wyznaje, ze to jej pierwszy raz , a wczesniej kaze nam sie zaminenic miejscami tak bym ja byl z tylu...a pozniej proponuje kase:) , (bierzemy oczywiscie po 200 euro i spadamy do hotelu z klimatyzacja!!!co widac na zalaczonym obrazku). Wywozi nas kawalek za miasto pod Estepone.. tylko narod hiszpanski ma jakas obsesje na punkcie mycia samochodow...juz w Almunecar obserwowalismy jak to przez pol godziny potrafia pucowac praktycznie czyste samochody...no i na myjnie podjezdzali prawie przez cala noc...ale spalo nam sie swietnie...