Geoblog.pl    majtrip    Podróże    303 stopy i 4 nogi    we are high, so high (27th floor). Nasz Singapore Orient Express.
Zwiń mapę
2010
17
cze

we are high, so high (27th floor). Nasz Singapore Orient Express.

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 47781 km
 
Zbieramy się wcześnie rano, żegnamy z Veroniq i jedziemy na lotnisko. Podróż (szczegóły w praktycznych) przebiegła nadzwyczaj sprawnie i szybko. Odprawa zaczynała się o 9:20 rano, a my byliśmy na lotnisku 7:40.
Ale spokojna głowa, czasu nie zmarnowaliśmy. Kierowca zdołał nas wysadzić przy złym terminalu, więc musieliśmy się przedostać darmowym autobusem na ten właściwy. Jeszcze zamieniliśmy parę próżnych słów z pracownikiem firmy Lion Air-naszych linii lotniczych- i w końcu osiedliśmy we właściwym miejscu. Znaleźliśmy miejsce na prawdziwie indonezyjskie śniadanie- ryż, smażone warzywa, tofu, te sprawy. Stefan też z olbrzymią satysfakcją zwrócił chłopu uwagę, że tu się nie pali- była adekwatna nalepka. Cały miesiąc kopcono nam w twarz we wszelkich możliwych okolicznościach i instytucjach. (Stefan z wrodzoną tylko sobie złośliwością, poczekał aż chłop się parę razy zaciągnął, żeby zmarnować mu fajkę! :)) Ale niewiele sobie z niej chłopy robią i można spotkać palaczy w hali odlotów, bo właściwie dlaczego by nie!
Po raz kolejny nie mamy powodów by narzekać na powietrznego lwa. Odlot na czas, przylot na czas.

Jesteśmy w Singapurze po raz 3, ale dopiero teraz będziemy mieli szansę zobaczenia tego dziwacznego azjatyckiego tworu. Na wieczór byliśmy umówieni z naszym gospodarzem z CS, do tego czasu szwędaliśmy się w okolicach city hall i sea frontu. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w jakimś ciągu shopingowych molohów. Właściwie gdzie się człowiek nie obejrzy tam jakiś mall. A wszędzie tłumy ludzi, również dużo białych, będących w Singapurze na kilkuletnich kontraktach. Gdzie okiem nie sięgnąć, brak stoisk z żarciem, za to pełno droższych knajpek i kawiarni.
Oczywiście jest czysto. Wszędzie łażą sprzątacze i nie uświadczysz śmiecia. Ciekawa odmiana, ale czy nam się tutaj podoba?

W końcu o 19 spotykamy się na stacji metra z Ingenem, Przesympatyczny Ingen Filipińczyk, zabiera nas do swojego apartamentu na 27 piętrze!!! Jako, że jesteśmy w samym centrum widok robi wrażenie. W mieszkaniu stoi jego wypaśny rower, na którym trenuje, gdyż od 3 lat zajmuje się triathlonem. I zaraz ruszamy na przejażdżkę do China town (we trójkę na tym rowerze), gdzie mamy zjeść kolację. O kolacji długo by można, napiszemy tylko, że płaszczka była przepyszna, a grilowane kalmary Stefkowi smakowały mniej -a mniej bardziej. Niektórych pewnie zainteresuje, że jeździliśmy ulicami Singapuru po torze F1. Nas może bardzo to nie podnieciło, ale zawsze. Bardziej podniecaliśmy się myślą o tym jak bardzo podniecałyby się na naszym miejscu Chmurki. Na koniec podarowujemy naszemu gospodarzowi taszczoną z Australii książkę Murakamiego: „What do I talk about when I talk about running”, która jest o tym jak to on biegał maratony i brał udział w triatlonach. Jak na autora to uważamy, że bardzo przeciętna, ale prezent zdecydowanie trafony. Nasz Filipińczyk był zdecydowanie jednym z naszych azjatyckich CS hostów z największą klasą i wyczuciem. Sen w niewiarygodnie komfortowych warunkach u Stefka trwał niestety tylko 3h. Rano do Malezji, leźli, leźli....


Praktyczne:
Podróż na lotnisko jest jedną z bardziej problematycznych kwestii. Głównie dlatego, że na ulicach panuje olbrzymi ruch i korki. Oczywiście nie znany jest czas odjazdu autobusów, wszystko jest dość względne. Początkowo planowaliśmy dojechać autobusem do stacji Gambier, skąd można przesiąść się na Damri shuttle bus, prosto na lotnisko. Musielibyśmy zapewne w tym celu wstać o 5 rano i przesiadać się bus way'em 3 razy, żeby dojechać na Gambier. My wzieliśmy jednak taxi do shuttle bus'a, co nas kosztowało 20000 INR, ale byliśmy w stosunkowo niewielkiej odległości. A co ważne, 20000 INR to jest minimalna kwota, którą trzeba zapłacić za taxi. Można też wziąć taksówkę bezpośrednio na lotnisko, ale patrzenie na taksometr jest dość męczące i koszt wyniósłby od 120000 INR w wzwyż- klient też płaci za przejazd autostradą 11000 INR. Tak więc dojechaliśmy na Gambier i stamtąd przeszliśmy do shuttle bus'a.
- Należy korzystać z białych taksówek firmy Express. Pozostałe dwie- Executive i Blue Bird, są droższe.
- Koszt Damri shuttle bus to 20000 INR od osoby.
- Koszt podatku wylotowego to 150000 INR od osoby !!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
mama chmurzyno
mama chmurzyno - 2010-06-24 09:50
Nawet nie mówcie takich rzeczy... oczywiście, że Wam się podobał tor uliczny w Singapurze i bardzo emocjonująca była przejażdżka po nim!
 
sawanna
sawanna - 2010-06-24 15:54
Ranny Singapur jest the best. Makarony, oj jakie pyszne.
 
Chuda
Chuda - 2010-06-24 20:38
Hahaha, z papierosem dobre ;d I makarony fajne ;)
 
majtrip
majtrip - 2010-07-01 11:26
A my zwracamy uwagę na argentyńską wołowinę. Kompletnie nie wiemy dlaczego:)
 
 
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 344 wpisy344 925 komentarzy925 2909 zdjęć2909 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
23.08.2018 - 23.08.2018
 
 
03.09.2013 - 19.09.2013