Tak do południa nam zajęło się zebrać i ogarnąć do wyjazdu. Dostajemy w prezencie bilbiego – zająca, który zającem nie jest. Sprawdźcie sobie na goglach, albo asku (żeby nie było, że faworyzujemy.:) Ze sprzedaży czekoladowych bilbich 5 % idzie na poczet ich ochrony.
Żegnamy Kim i Scot'a, którzy udają się na piknik ze znajomymi (nam na lancz dostają się sample sałatek – wybornie). Jedziemy do centrum pociągiem , gdzie przesiadamy się w inny jadący do Gawler – kierunek północ. Wysiadamy i zmierzamy do sklepu. A tu Ci psikus, bo wszystko pozamykane i cichosza! Pomimo niedzieli wielkanocnej sklep w Strathalbyn miał być otwarty, więc tym bardziej tutaj. No ale nic to. Marysia wypatruje informację, która, o dziwo, jest otwarta. Starszy pan z panią dają nam mapy, wodę i tłumaczą którędy do drogi. Chyba jest to nasza najmilsza wizyta w punkcie info.
O 15 wyedukowani ruszamy wzdłuż drogi i zaczynamy łapać. Młodzież z sałatką w dłoniach, udająca się na jakąś nasiadówkę proponuje nam coś do picia, pewnie taki duch świąteczny. Po pół godzinie jedziemy z panią, co to ma ojca Polaka i mówi nam „doswidania”:)Powozi nas na stację benzynową kilka kilometrów dalej, gdzie zagaduję elegancką panią. Pani najpierw mówi, że raczej nie będzie miejsca, ale po zobaczeniu Gryfa, decyduje, że coś się wykmini. Jedziemy ściśnięci na tyle nowiuteńkiego A4. Stefan w A7 niebie. Państwo należą do branży winiarskiej i jadą do córki na farmę. Podwózka kończy się wymianą naszej uprzejmości na ich butelke białego wina. Miejscowosć Watervale jest nad wyraz przyjemna i decyduejmy się pozostać tu na noc.
Idziemy pod górkę i włamujemy się na posesję winiarni, a poważnie mówiąc zasiadamy przed małym sklepikiem z winem, takim degustacyjnym . Wyciągamy nasze sprezentowane sałatki i Chardonnay. Widok jak w Toskanii. Już przy końcu kolacji pojawiają się niemile widziani właściciele i musimy ich przepędzić;)Schodzimy na pobliski plac zabaw i tam rozbijamy obóz. Na samej zjeżdżalni:) Gwiazd tylu już dawno nie widzieliśmy. Wieczór jest wyjątkowo ciepły i piękny, jak to na pierwszy dzień świąt wypada. Jutro ruszamy w dalszą drogę – stpowania dzień kolejny. Dobrej nocy.
p.s.
Wczoraj załączyliśmy „day light savings” czyli przesunęliśmy czas o godzinę do tyłu – no i teraz o 18.30 mamy noc. Dziwna sprawa. Nam to średnio na rękę.