Geoblog.pl    majtrip    Podróże    303 stopy i 4 nogi    Wieczór jak marzenie
Zwiń mapę
2010
31
mar

Wieczór jak marzenie

 
Australia
Australia, Kingston
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27635 km
 
W samo południe Adam podwozi nas gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie, pszczółka Maja zowie się. Dopiero gdy po pół godzinie zaczynamy iść zatrzymuje się koleś z cudownym pieskiem i podrzuca nas 50 km, gdzie droga się rozdziela na princess highway i drogę wzdłuż wybrzeża. My wzdłuż. I wszerz, przygoda nasza dzieje się. Znów sobie idziemy po chwili stania, i zabiera nas pan (z innym pieskiem)i opowiada, że jego pra-pra-pra dziadek pochodził z Prus (z Chrzanowa:). Wysadza nas w centrum nigdzie, gdzie organizujemy na prędce lancz. Krakery z dipem są znów naszym hitem. Pani, tym razem z dwoma, acz niewielkimi pieskami zabiera nas na spacer do Southend'u. Spokojnej ospałęj mieściny. Wracamy do drogi i pani nadrabiając 30 km zawozi nas do Beachport. Przy okazji opowiada historię psa, który wypadł jej przez szybę w samochodzie. Za bardzo się wychylał podczas jazdy.. Zginął na miejscu. Odtąd pani używa klimatyzacji i nie otwiera okien.
Obwiozła nas po miasteczku i wysadziła na rozdrożu. Stoimy sobie i jak zwykle opowiadamy kawały:)))Kto zna Gryfa ten wie. Mija nas samochód, w którym na tylnym siedzeniu starsza pani. Stwierdzamy zgodnie, że powinni ja na nas zamienić. Po kilku minutach samochód wraca:) Po nas. Jest to córa – rezolutna Anna i jej wiekowi rodzice (weki:) Wiozą nas do Robe, po drodze zwiedzamy atrakcje. W to nam graj. Dostajemy też tour of Robe, które jest przyjemnym, acz turytycznie rozwiniętym miastkiem. Marysia właśnie oznajmia ( a leżymy w namiocie nad oceanem) , że ma ochotę na lizaka na którym się da gwizdać, takiego na patyku) Nam się podoba, jest dużo starych budowli, bo miasto się nie rozwijało jak inne gdyż kolej nie dotarła jak planowano. Nabieramy wody. (do butelki). I uwaga!!!3: dla węży. Piękny brązowy wąż pląsa po parknigu. Na szczęście oglądamy go z samochodu (patrz foto). Brązowe mogą być nawet dwa razy większe, ale są ok, bo Cię nie pogonią. Tiger snake to co innego. Wyrzucają nas na kolejnym rozdrożu, przy skręcie do Kingstown. Ale wszyscy jadą w lewo, nam trzeba prosto. Zatrzymuje się pan jadący w przecwinym kierunku i oferuje rower – kolażówkę. I nie są to żarty. Szkoda, ze ma tylko jeden:)))
Bawimy się z psem sąsiadów, po czym ruszamy z buta. To tylko 40 km. A jest dopiero 18:) Idziemy sobie i po kwadransie zabiera nas pan, którego już dziś widzieliśmy. Pan trudni się skanowaniem owczej ciąży. Zawozi nas do klubu jachtowego na samej plaży. Jest w nim jakimś ważniakiem, więc ma klucze i nawet wyłącza zraszacze, które miały się włączyć już o północy. Podwozi nas jeszcze do skupu butelek ( bottle shop – jak to nazywam monopolowy, gdzie dostajemy dość tanio potok Jakuba (Jacob's Creek:). Monopolowy jest ciekawy o tyle, że to drive through. Podjeżdżasz samochodem i bez wysiadania dokonujesz zakupów monopolowych. Git.
Siadamy na plaży. Praktycznie zero ludzi. Słońce zachodzi. Księżyc w pełni. Cud miód. Tylko czasem jakiś czerownokarczy przejedzie swym 4 razy 4 wzdłuż plaży.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Chuda
Chuda - 2010-04-22 09:39
Ja mam ten idealny plan, Ty masz ten idealny stan ;)
 
sawanna
sawanna - 2010-04-22 20:08
Już z wrażenia nie wiem, gdzie Was śledzić i gdzie się logować. Na razie jestem tutaj.
 
 
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 344 wpisy344 925 komentarzy925 2909 zdjęć2909 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
23.08.2018 - 23.08.2018
 
 
03.09.2013 - 19.09.2013