jestesmy nad oceanem nasz luksusowy kompleks hotelowy lezy pomiedzy wiezieniem miejskim a cmentarzem,spimy sobie znow na dachu nie czujac wcale strachu bo drabine se wciagamy i nikt nam nie wlezie nawet ramadan
wczoraj nawet nie wialo i spalismy se od 21 jak przystalo na uczciwych ramadanczykow po zacnym posilku- bagietka z maslem-tu wykrzykniki padaja ale nie wiemy gdzie sa
oni pewnie tez spali zmeczeni popoludniowym szalem zakupow-cos jak u nas dzien przed wigilia w galerii krakowskiej ino ze tu przec 30 dni
dzis rano udajac sie do toalety, wdepnelam na korytarzu w kupe giganta-dozorca hotelu twierdzi stanowczo ze to kot wielokrotnie sie tam zesral,ale my wiemy swoje
takze hotel 2Mars polecamy serdecznie
stefan dodaje,ze szlam w jego sandalach-moje zmoczyl deszcz-jak je raz w zyciu poza namiotem zostawilam-jasna ich mac
miasteczko przyjemne ale cuchnie szczyna wszedzie prawie
dziadki macaja daktyle i sprzedaja gruszki za 20 dh-ok 7zl za kg
odkrylismy ze herbata jest z chin a banany z ameryki poludniowej-taka afryka
takze owocow jesc juz nie bedziemy na znak protestu
jedynie melony bo sa-like ananas my friend i nawet good price for u
pozdrawiamy wszystkich naszych fanow