Zostawiliśmy plecaki na kampingu i ruszyliśmy trasą Britanica, na punkty widokowie. Po drodze zaglądneliśmy do budki strażnika, żeby dopytac o warunki pogodowe. Okazało się, że połowa naszej trasy jest zamknięta, ze względu na zbyt silne wiatry.This is Patagonia.
Trasa do pierwszego miradora była dośc ekstremalna- znów ze względu na pogodę. Mgły, wiało, deszcz, woda rozwiewana z rzek, zimno.
Turlaliśmy się powoli i im wyżej, tym wolniej, bo trzeba był przeczekiwać silny wiatr.
Gdy dodartliśmy do zamierzonego celu, świeciło słońce za mgłą i trzebe było się ukryć w krzaczkach, bo inaczej nie dało się wystać.
Dawaliśmy szansę widokom, ale były dość kapryśne. Góry pokazywały się na ułamek sekundy i się znów zasnuwało.
Wymarznięci ruszyliśmy w dół. Jak już byliśmy blisko dołu, spotkaliśmy strażnika, który pytał czy wiele osób nas minęło i szło na samą górę... Okazało się, że dopiero szedł z taśmą , żeby oznaczyć zamknięcie szlaku.
Zwineliśmy sie z pola namiotowego i ruszyli w kierunku campingu Cuernos.
Jeden z najpiękniejszych odcinków trasy. Mój ulubiony. Chociaż to własnie na nim, turysta , który szedł obok, wywrócił się pod wpływem podmuchu wiatru i rozbił nos.
Jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takich warunków pogodowych w jednym miejscu i czasie.
Na polu namiotowym (15000 Pesos za dwie osoby) znów wiało jak cholera i trzeba bylo sie zastanowic gdzie rozbijać w ogóle namiot. Mieliśmy do wyboru drewniane platformy, niczym nie osłonięte-gdzie do przytwierdzania namiotu używa się linek - jak się je mam :) Lub miejsca w lesie, na podłożu mocno kamienistym. Tam z kolei oprócz śledzie, bardzo wskazane jest używanie sporych kamieni. I to dużej ilości. Inaczej porywa namiot. Po prostu. Tak było z naszym dwa razy, zanim Stefan go nie uziemił kamolcami. A i tak wiatr sie próbował dobrać i poszarpało nam jeden odciąg. Wtedy tez pożyczyliśmy ze schroniska dodatkowe karimaty (piankowe) bojąc się o maty samopompujące.
Tam jest piękne schronisko i mało piękna budka dla namiotowiczów, gdzie wszystkoe się trzęsło pod wpływem wiatru. Jak już pogotoaliśmy, to zwineliśmy sie do części dla turystów śpiących w pokojach. Tam już bajkowo- całość przeszklona z widokami na jezioro i góry. Huczał wiatr, ale było ciepło, super muzyka i bardzo sielankowo. Dopóki nie trzeba było dymać do namiotu :) W nocy wiatr huczy bez opamiętania.