po opuszczeniu chmurnego Megane troszke trudno nam sie przestawic na poprzedni tryb pracy i swiadomosc ze znow bedziemy musieli walczyc o kazdy kilometr nie pomagam, wiec chyba po jakis 2h dopiero ruszamy...starszy pan z zona w jakze komfortowej skodzie Superb..( miejsca na nogi bylo tyle ze plecak stal sobie za siedzeniem bo i pan rosly nei byl:)zabiera nas pod Lisbone...po chwili jediemy znow w pelnym komfortu C5 przez most ktory robi duze wrazenie...i ladujemy na dosc ruchliwej stacji, skad niebawem odjezdamy 200-konnym mercedesem z paniem o arabskich korzeniach trzyma srednia okolo 200k;.h i stopy mi sie z wrazenia poca:)
2 minutowa przesiadka i siedzimy w kolejnej skodzie tym razem Octavii...i pedzimy do Proto.Wysiadamy na ostatniej stacji przed miastem. 600km w 6h. Calkiem niezle.
znajdujemy bramke w plotku i udajemy sie na osiedle domkow, gdzie jest na prawde ladnie. robimy male zakupki i wracamy na stacje, na ktorej zasiadamy by doczekac do zmroku...tam w kafejce jest przemily portugalczyk ktory nawet dorzuca sie z napiwkow do naszej galeo ( kawa z mlekiem ale w szklance:) w tv porto gra z chelsea...przegrywa..
rozbijamy sie za tirem na trawce i po wypiciu jakiegos wspanialego ( ale to powaznie pysznego winka za euro i pol) idziemy spac...z planem udania sie o 6 do kafejki na stacji coby sie zalapac na pysznie wygladajace "wczorajsze kanapki" kiedy Marysia sie po nie udala ja uslyszalem niepokojacy swist...tak..to byly zraszacze...najpierw odezwaly sie nieopodal, ale juz po chwili bylo pewne ze potrzebna bedzie pilna ewakuacja...:) zwialismy jakos, ale o dalszym spaniu mowy nie bylo...wiec poszlismy szukac kafejki i trafilismy do milej osiedlowej.. po zjedzeniu sniadania dojsz galojsz ( dwie kawy w szklance z mlekiem) paczka i bagietki wrocilismy na stacje...
po kilku minutach jedziemy do Boavisty ( dzielnica Porto) bo wyjscia ne gdyz jedziemy autostrada a kontak jezykowy jest z panem sredni..wysiadamy i probujemy zlokaliwowac centrum...gdy zaczepilsmy jakas pania to okolo 15 minut tlumaczyla nam trase i inne rzeczy, choc wyraznie czekala na nia biurko w jednym z pobliskich biurowcow...pokazalo to po raz kolejny ze bardzo czest Portugalczycy sa bardzo uczynni i uprzejmi ( your experience may differ:) no jak bardzo to o tym juz w rozdziale o Porto...