dzieki uprzejmosci Pawla ( kolejne podziekowania) znow ladujemy baterie i odpoczywamy po Maroku...
dzien wyjazdu...
po poradnym najedzeniu i napojeniu okolo 14 ruszamy w droge do Portugalii..dochodzimy do drogi ale ze ciezko w tym miejscu by ktos sie zatrzymal. Wloszka nas dowozi na najblizsza stacje przy drodze do miejscowosci Cadiz. probowalismy kogos lapac na stacji, obok stacji i nic. a zeby nie bylo nam zbyt latwo ,stacja sie zepsula. w zwiazku z czym postawili tabliczki informujace o awarii, jednoczesnie blokujace wjazd na stacje. Na cale szczescie błędni kierowcy wjezdzali i tak nam sie udalo dojechac do Barbate. Jechalismy drogami bocznymi, dzieki czemu moglismy zobaczyc wielkie pastwiska, na ktorych pedza zywot byki wystawiane do corridy. Barbate do bani, stojac na stacji ciely nas jak fix komary.Po dluzszym czasie w koncu zlapalismy faceta, co sie okazal obywatelem Republiki Dominikany. Dojechalismy z nim w okolice Jerez, gdzie ugoscil nas kolejny wpsanialy hotel sieci Repsol.