wysiadamy rano po prawie 19h w pociagu i od razu na dworcu chca nam wkrecic glupoty- taksowki itd. ( wietnamczycy sa strasznymi naciagaczami i klamcami) w koncu ktos kieruje nas pod market gdzie odjezdza autobus do Hoi An no i nawet w nim - publicznym autobusie:) probuja nas oszukiwac ( naprawde mamy dosc wietnamczykow!;) choc oczywisceie zdarzaja sie wyjatko smieszni i pomocni..jak obsluga gastronomiczna naszego kolejowego przejazdu ktora oproznila z nami nasza nalewke z weza ktorej to nalewki sie balismy( bo wygaladal troche jak medykament no i miala dziwne napisy na etykiecie, ale zeszla szybciutko)...i pozniej juz pod wplywem czestowala nas specjalami ze swojego wozka...:)
no a kierowca jechal jak wariat..:)